Spędziłam kilka dni nad polskim morzem i nie rzuciły mi się w oczy rodziny pato500plus z Polski beee, więc o czym by tu pisać i kim poprawiać sobie samoocenę, myślę....I wymyśliłam. A impulsem do wymyślenia stała się dziwna organizacja, zdaje się że niedawno powstała, o nazwie Biuro Obrony Praw Dziecka. Niewiele mają na swoim profilu na FB, trudno cokolwiek znaleźć o nich w internetach (choć przyznaję, nie szukałam jeszcze szczególnie skwapliwie), jak i osobie, która podpisuje petycje w imieniu tej organizacji, niejakiej Karolinie Krupie - Gaweł. Organizacja zasadniczo nieznana, żadnych szczgólnych dokonań, w sumie żadnych, bez szczególnych, a już zrobiła karierę w mediach mainstreemowych typu GW i TVN. Pani Karolina bowiem wstawiła się za maltretowanymi przez księży dziećmi na kolonii organizowanej przez tych drugich. Dzieci były poniżane i narażane na poważne obrażenia ciała z powodu sznurka, jaki wiązano im ręce, nie mogły też korzystać z toalety, a na sugestię jednej dziewczynki o potrzebie toalety, ksiądz rechocząc rubasznie odpowiedział, że może jej pomóc. Nie dodadno, czy dzieci były także bite tym sznurkiem, ale zapewne tak, bo nie po to księża organizują kolonie, żeby sobie żałować. 

Tak zostało to opisane w mediach. 

A teraz fakty: nie kolonia, a rekolekcje, oaza nowego życia II stopnia dla młodzieży, organizowana przez świeckich, głównie rodziców. Obecność jednego księdza, plus kilku opiekunów rodziców, wiek uczestników w większości 17 i 18 lat, jedna osoba 15 lat, druga 16, na ok 40 - osobową grupę młodzieży. Oazy Nowego Życia to część formacji świeckich Ruchu Światło Życie, zapoczątkowanej w latach 70-tych w Polsce przez księdza Franciszka Blachnickiego i siostry Jadwigii Skudro. 

Wiem to wszystko, bo sama należę do tego ruchu, tylko gałęzi rodzinnej, dla małżeństw. 

Sznurek na rękach młodzieży był częścią inscenizacji dotyczącej głównego tematu oazy, czyli Księgi Wyjścia i był alegorią niewoli. 

W jaki sposób pani Karolina dowiedziała się o sznurku, to jest najciekawsze i jest niewiadomą. Przypominają się jako żywo lata 70-te i 80 - te, gdy na każdej oazie znajdował się szpion, który dokładnie zdawał relację służbom z tego, co się tam wyprawia. Miał małą siłę przebicia, bo nie było wówczas mediów społecznościowych a cel szpiegowania, mimo, że ten sam, czyli niszczyć kosciół katolicki, to jednak miał inne środki do niego prowadzące. 

Smutne w tej sprawie jest to, że księża zaczęli się gęsto tłumaczyć przed dziennikarzami gazowni, argumentować, że wszystko było correct,  bardziej służalczo i naiwnie niż byle dyrektor podstawówki przed kontrolerami z kuratorium. Na miejscu takiego księdza odwróciłabym tyłem do siebie takiego dziennikarza i z takim rozmachem kopnęła w dupę, że zatrzymałby się dopiero w Warszawie, przy swoim biureczku w redakcji. Miałby przynajmniej prawdziwy temat i autentyczne przeżycie. 

Czy ktoś nie może tym księżom powiedzieć, żeby wreszcie przestali się bać? Żeby, jak mówił chyba Mark Twain, nie rozmawiali z idiotami, bo ci sprowadzą ich do swojego poziomu, a potem pokonają doświadczeniem....

Piszę to, bo mój pobyt nad morzem związany był właśnie z oazą Ruchu, kolejne już odbyte rekolekcje w tym duchu. Było bardzo intensywnie i bardzo cudownie, wielka odskocznia od zidiociałego świata. 

Był też czas wolny, który spędzaliśmy głównie na spacerach lasem, plażą, a także deptakiem. I, jak pisałam wyżej, nie znalazłam patusów500plus, ale za to nigdy w życiu nie widziałam tylu grubasów płci obojga, czy trojga czy czworga, whatever, a także wieku każdego, ale w większości młodego i bardzo młodego. 

Ja już kiedyś pisałam o zjawisku body positive, który wg mnie nie jest niczym innym niż fogowaniu sobie we wszystkim, głównie w żarciu i lenistwie, przejawiaącym się w zapuszczeniu swojego ciała pod każdym względem do poziomów budzących wręcz grozę. Wszędzie tłuste dupska, pokazujące się bez żenady, odziane w obcisłe legginsy lub nie odziane wcale, paaradujące dumne z siebie i swojej okropności. Widziałam dzieci w wieku do 10 lat, z tłustymi oczkami jak małe, złośliwe prosiaki z dawnych kreskówek siedzące z rodzicami w jadłodajniach wątpliwej proweniencji, wpieprzające co popadnie, w tym dużo lodów i gofrów z bitą śmietaną (swoją drogą gofry nie takie drogie, jak je malowali w czerwcu w mediach) 

Ogólnie samozadowolone z siebie, ciałopozytywne kaleki i pacjenci w nieodległej przyszłosci szpitali i oddziałów leczących cukrzycę i inne takie. Na mój koszt zresztą. 

Zwolenników tzw ciałopozytywności powinno się dotkliwie karać, a rodziców dzieci zamykać w obozach za narażanie swoich pociech na utratę zdrowia i życia. A co, nie mam racji? Przy tym zjawisku wiązanie rąk sznurkiem to zaiste dziecinna igraszka. 

---

tagi: body possitive 

	bozenan
	20 sierpnia 2022 17:36

24     2288    18 zaloguj sie by polubić