-

bozenan : Dobrym słowem i pistoletem załatwisz dużo więcej niż samym dobrym słowem

Jak zostać gwiazdą?

Niespełna 2 tygodnie temu, czyli 27 grudnia 2021 roku miały miejsce 301 urodziny Caffe Florian w Wenecji. Za blogerką i instagramerką Natalią, która prowadzi stronę (bardzo ciekawą) Italia by Natalia: "Caffè Florian na placu św. Marka w Wenecji to najstarsza istniejąca do dziś kawiarnia we Włoszech i zarazem jedna z najstarszych na świecie. Bywali tam Giacomo Casanova, Johann Wolfgang von Goethe, Lord Byron, Charles Dickens, Ernest Hemingway, Giuseppe Verdi czy George Sand. Lokal ten jest miejscem, gdzie burzliwa historia miasta miesza się z wytworną elegancją, wysokiej jakości kawa ze stylowo podanymi na srebrnych tacach przekąskami zderzają się z kontrowersjami wokół wysokich cen, wśród których znajduje się opłata za słuchanie muzyki granej na żywo przez kilkuosobową orkiestrę."

Kawiarnia ta ma w swojej historii także epizod, o którym z pewnością nie pamięta, ani ona ani nikt inny na całym świecie, prócz mnie. Otóż, roku pamiętnego, 2000, niespodziewanie wylądowałam w Wenecji, po całej dobie podróży autostopem, wraz z dwójką moich ówczesnych przyjaciół (kolegą i koleżanką). Był sierpnień, upały trudne do zniesienia, a my, dwa dni wcześniej, po wypiciu obowiązkowego piwa na granicy polsko czeskiej, około godziny 16.00 stanęliśmy przy drodze z tabliczką "Italy". Ta tabliczka była pomysłem kolegi, bo mi i koleżance było trochę głupio tak wyskakiwać z tym "italy" po południu w Nahodzie i stresować potencjalnych naszych kierowców - dobroczyńców.

Do Wenecji dojechaliśmy sprawnie, a że była to nasza pierwsza podróż zagraniczna, zachwycaliśmy się wszystkim i upajaliśmy się tą zagranicą, Wenecją i obcymi ludźmi dookoła. No i dotarliśmy na plac świętego Marka, około południa, trochę już zmęczeni i zgodni, że oto nadszedł czas na odrobinę luksusu, czyli kawę.

W doskonałym nastroju, pełni nadziei co do wychylających się z każdego zakamarka Wenecji obietnic niezapomnianej przygody, wynaleźliśmy pierwszą lepszą kawiarnię, jak nam się zdawało. Dla pewności koleżanka zerknęła na cennik i oświadczyła, że spoko, stać nas na espresso. Zajęliśmy więc miejsce przy stoliku i tu zaczęły dopadać nas pierwsze obawy. Primo, nie można było samemu kupić przy barze kawy, trzeba było czekać na kelnera. Kelner okazał się hiper eleganckim kelnerem, jak z jakiegoś Bristolu albo czegoś podobnego, tak że już jego sama dystyngowana osoba  nas zakłuła lękiem, że może jesteśmy w tym miejscu, my brudni studenci bez pieniędzy, jakąś wysoką niestosownością. Mina kelnera była jednak przyjazna, więc postanowiliśmy szybko pozbyć się typowo polskiego kompleksu niższości na zachodzie i zamówiliśmy trzy espressa. Kiedy czekaliśmy sobie na realizację naszego skromnego zamówienia, tuż obok nas rozłożył się jakiś kwartet smyczkowy i począł przygrywać eleganckie melodie, tak, że kilka minut czuliśmy się najwyjątkowiej na świecie.

Aż do momentu, kiedy kolejny raz, wróg śmiertelny - lęk - nakazał koledze sprawdzić raz jeszcze, na wszelki wypadek, cenę jednego espresso. Było to już i tak bez sensu, bo właśnie kelner przyszedł i postawił przed nami nasze trzy kawy. Kolega jednak, wiedziony jakimś ponurym przeczuciem poszedł i sprawdził i wrócił z miną taką, że mimo upału, na jego widok policzki mi na ułamek sekundy zamarzły. 

- No i ile ta kawa w końcu kosztuje?

- Nie wiem dokładnie, ale wiem, że takiej drogiej jeszcze w życiu nie piłem.

Wyszła na jaw straszliwa prawda, że koleżanka, sprawdzając na początku cenę, po prostu nie zauważyła jednego, czy nawet dwóch zer na końcu. Ot, zwykłe roztargnienie. 

Kolejną godzinę spędziliśmy, każdy na osobnym kamieniu lub pniu, w milczenniu,  na brzegu morza, szukając w falach odpowiedzi na pytanie, co dalej, skoro na początku wakacji przerąbaliśmy niemal połowę dostępnego budżetu i nie mogąc chwilowo spojrzeć sobie nawzajem w oczy, w obliczu tej straszliwej grozy istnienia.

Mimo tego, kolejne trzy tygodnie spędziliśmy w wielu miejscach we Włoszech, łącznie z Rzymem i Naepolem, bawiąc się wyśmienicie i nawet nie specjalnie głodując,  a nawet kosztując dosyć często lokalnych przysmaków, śpiąc raz pod chmurką raz w wygodnych pokojach,  ale to już inna historia.

Chciałam tylko napisać, że o Caffe Florian i jej historii dowiedziałam się dużo później. Gdybym wiedziała to przed pierwszym przyjazdem do Wenecji, nigdy w życiu nie skorzystałabym z oferty tej jednej z najsłynniejszych i najdroższych kawiarnii w Europie. Niewiedza, naiwność, brak doświadczenia pozwoliły mi na stanięcie w jednym szeregu z takimi osobistościami jak Giacomo Casanova, Johann Wolfgang von Goethe, Lord Byron, Charles Dickens, Ernest Hemingway, Giuseppe Verdi czy George Sand i pewnie wielu, wielu innych. 

 

 

 



tagi: wspomnienia  zycie  młodość  niedziela 

bozenan
9 stycznia 2022 16:25
29     1447    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

SilentiumUniversi @bozenan
9 stycznia 2022 16:52

Bardzo lubię takie opowieści

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @bozenan
9 stycznia 2022 16:55

Siedzenie na kamieniu i wpatrywanie się w morze najlepsze

zaloguj się by móc komentować

bozenan @SilentiumUniversi 9 stycznia 2022 16:52
9 stycznia 2022 17:11

dziękuję. Dziś niedziela, pomyślałam, że można chwilę się oderwać od szarej codziennosci. Kiedyś to były czasy;-)))

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @bozenan
9 stycznia 2022 17:55

bomba!

PLUS

zaloguj się by móc komentować

bozenan @stanislaw-orda 9 stycznia 2022 17:55
9 stycznia 2022 18:03

Dziękuję:-)

To jedna z kilku przygód w moim życiu, które wspominam z wielką przyjemnością. 

zaloguj się by móc komentować

boomerang85 @bozenan
9 stycznia 2022 18:18

Nie Pani jedna!

 

Ja mając 19 lat, wybrałem się za pracą do Anglii. A było to 0,5 roku po przystąpieniu Polski do UE. Tak się złożyło, że święta Bożego Narodzenia spędzałem po raz pierwszy z dala od rodziny, więc pomyślałem sobie, że powysyłam rodzinie i znajomym kartki świąteczne.  Ogólnie miałem kupić 10 sztuk. A funt wówczas kosztował w granicach 6,5 - 7 zł. Wszedłem do sklepu tylko z kartkami, a tam jakieś badziewne 10 sztuk za 2 funty. Były obleśne, więc poszedłem dalej. Trafiłem na półkę, gdzie przy kartkach nie było cen no i wybrałem 10 sztuk. Przy kasie zaśpiewano mi 23 funty, a że po angielsku jakoś niespecjalnie mówiłem, więc ze spuszczoną głową zapłaciłem i poszedłem (w Polsce taką, a nawet ładniejszą kartkę można było kupić za ok. 3 zł). Od tamtaj pory w wynajmowanym mieszkaniu miałem ksywę "biznesman" i potem już do końca mojego tam pobytu wypominano mi te kartki, że lepszą opcją były by jednak te 2-3 skrzynki piwa...

 

Również wspominam to z przyjemnością:)

zaloguj się by móc komentować

bozenan @boomerang85 9 stycznia 2022 18:18
9 stycznia 2022 18:36

Tak, są wspomnienia, które zawsze bawią i o których zawsze się pamięta. Z tej pierwszej podróży do Włoch mam takich mnóstwo, potem były kolejne i też szalone. Może jeszcze coś o nich napiszę, zwłaszcza o szynce w Veronie...

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @bozenan
9 stycznia 2022 19:08

Przesympatyczne, chociaż nieco bolesne wspomnienie. Mimo wszystko, cała podróż była sukcesem, więc można się troszkę pośmiać przy wspominkach:))) Mam nadzieję, że koleżanka od tej chwili przestała być "roztargniona":)))

Ja miałam podobną przygodę ale niestety w mniej eleganckich dekoracjach. Dawno temu, kiedy jeszcze dogasały walki w Bośni-Hercegowinie, udaliśmy się z rodziną do Chorwacji na wczasy. Chcieliśmy pomagać nie dając jałmużny:))) Przezornie zabraliśmy sporo konserw mięsnych, bo słusznie przypuszczaliśmy, że bohaterska partyzantka serbska i chorwacka nie zostawi bydełka i świń gospodarzom w spokoju. Ale ponieważ musieliśmy jedną nockę spędzić  na wybrzeżu Chorwacji w drodze na Korculę a męska część wyprawy mocno  zgłodniała, to wybraliśmy się do miejscowej restauracji wieczorem, podejrzanie pustej.  Męska część marzyła o kotlecie. To zamówiliśmy kotlety z czym tam mieli. I kiedy zobaczyliśmy rachunek, okazało się, że to były najdroższe kotlety świata:))) Mieliśmy oczy jak spodki a potem śmialiśmy się z siebie . W Chorwacji nie było mięsa a jak było , to jakiś drogi import. Nasz budżet ledwie to uniósł. Na szczęście owoce, nabiał i napoje były w rozsądnych cenach a Chorwaci przesympatyczni i pobyt oraz zwiedzanie były bardzo przyjemne.


Włosi mają skłonność do wyduszania z turystów każdej monety a już Wenecja, która ma problemy z wodą, transportem i powodziami, to już szczególnie. Jakoś nie mam do niej serca, odkąd się okazało, że nawet w kwietniu zapach unoszący się z kanałów, zwłaszcza w wąskich uliczkach jest mocno podejrzany. 
Co do najpiękniejszych kawiarń na świecie, to podobno wg jakichś rankingów turystycznych za najpiękniejszą uznana została kawiarnia u naszych bratanków: New York Cafe w Budapeszcie. Nazwa może mylić ale wystrój jak najbardziej  jak  za Najjaśniejszego Pana Franciszka Józefa.  Co do cen, to oni wszyscy w tych "najpiękniejszych kawiarniach świata" chyba się umówili, bo w Budapeszcie kawa jest w przeliczeniu po 30 zł czyli wg obecnego kursu niemal 7 euro.

PS. Podziwiam ducha przygody:))) A już stanięcie w jednym szeregu z Casanovą, Lordem Byronem  czy George Sand  jest warte każdej ceny:)))

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @boomerang85 9 stycznia 2022 18:18
9 stycznia 2022 19:21

Ja, kiedy mając 30 lat  pojechałem za pracą do Szwecji, pracowałem na farmie jako zwykły czarnoszyjec. Razem ze szwedzkimi  parobkami pracowały tam przy zbiorach szwedzkie dziewczyny. Wspólna niedola łączy, więc szybko nawiązaliśmy przyjazne kontakty i  zaprzyjaźniliśmy się. Miejscowi siłą rzeczy szybko łączyli się w pary, no i dzięki temu właśnie razu pewnego zostałem zaproszony na ślub. Ślub miał się odbyć w starym,  zabytkowym średniowiecznym kościele w niewielkim Kristianopel, w pięknej scenerii przy urokliwym, starym porcie rybackim i jachtowym. Często tam bywałem, bo mieścina i port piękne, a niedaleko zlokalizowany była estrada z muszlą koncertową , gdzie co sobotę grały fajne kapele i były tańce - nazywało się to Masten (Maszty). Drogę z farmy więc znałem, wyszorowałem zmaltretowane ciało jak tylko mogłem, odstrzeliłem się w najmniej zszargane ciuchy i pojechałem na ślub pięknie wymytym 126P - w żaden sposób nie chciałem zrobić nawet najmniejszego  afrontu młodej parze. Nigdy przedtem nie byłem na żadnej uroczystości w kościele luterańskim, więc kontynuując swoje postanowienie, aby nie popełnić żadnej gafy, pilnie naśladowałem zachowania zgromadzonych, wstawałem, siadałem i śpiewałem jak najdokładniej jak oni. Aż tu nagle, a niech to...  - pojawia się facet z czymś w rodzaju siatki na motyle, tyle ża długim na trzy metry kiju. I idzie od ławki do ławki, i tą  siatką na motyle jeździ przed twarzami siedzących, a oni wrzucają tam datki. Nieduże - widzę - bo monety. Daje każdy. No... każdy daje. Siatka podjeżdża do mnie, a ja - a niech to diabli wezmą - po pierwsze nie mam monet, bo już kasę wymieniłem na dolary w banku, a po drugie, no kurczę...  jako ograbiony w Potopie przez Szwedów Polak z jakiej niby racji mam finansować ich kalwiński kościół? No i gestykuluję do chytrusa z siatką na motyle, że ja nie, że ja nie mogę, że... no nie. A on patrzy na mnie i nic, trzyma tą siatkę przede mną i ma złe spojrzenie, wykluczające jakąkolwiek rezygnację. Sąsiedzi już zaczynają zerkać, czuję, że będzie obciach.  No i... wyjmuję wymienione w banku sto dolarów i wrzucam do siatki. 

Powiem tylko jedno - w tym czasie, w 1975 roku za 30 dolarów przeciętna rodzina żyła w Polsce przez miesiąc.

zaloguj się by móc komentować

bozenan @pink-panther 9 stycznia 2022 19:08
9 stycznia 2022 19:32

"stanięcie w jednym szeregu z Casanovą, Lordem Byronem  czy George Sand  jest warte każdej ceny:)))"

oj tak, ale dopiero po latach się o tym dowiedziałam. Taka rekompensata:-) 

Ja do Wenecji mam wielką słabość, byłam później kilka razy i pojadę jeszcze, jak nadarzy się okazja. Bardzo bym chciała pojechać też do Budapesztu, nigdy nie byłam. Teraz wiem, że warto poszukać jeszcze tej kawiarni:-)

Aktualnie moje przygody się niemal skończyły, bo trzyma mnie od nich z daleka moje doświadczenie, czego nieraz żałuję. Choć ostatnio w Czarnogórze mieliśmy przygodę mrożącą krew w żyłach, wynikającą właśnie z naszego niedoświadczenia na uliczkach miast połudnnia Europy. Było przez chwilę groźnie, ale za to ile teraz wspomnień:-))

zaloguj się by móc komentować

bozenan @Maginiu 9 stycznia 2022 19:21
9 stycznia 2022 19:44

Polak to ma gest, nie ma co...:-)))))

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @bozenan 9 stycznia 2022 19:44
9 stycznia 2022 20:01

Na wieczornej popijawie po weselu byłem Gwiazdą i czułem się Gwiazdą.  Bo moja... chojność nie uszła uwadze. Tak jak u Szwedówi przy takich okazjach każdy ma swoją wódkę postawioną przy nodze stołu i uważnie pilnowaną, tak wówczas ja byłem obficie nią częstowany. Aż za obficie. Poległem podwójnie... 

 

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @Maginiu 9 stycznia 2022 20:01
9 stycznia 2022 20:02

Potrójnie, bo przecież... hojny.

zaloguj się by móc komentować

bozenan @Maginiu 9 stycznia 2022 20:01
9 stycznia 2022 20:08

doskonały przepis na zostanie gwiazdą:-))))

zaloguj się by móc komentować

Paris @bozenan 9 stycznia 2022 19:44
9 stycznia 2022 20:08

Franki...

...  "wyleczyli"  mnie  z  "mania  gestu"  !!!

Ogolnie  to  relatywnie  niewiele  w  zyciu  podrozowalam,  ale  dzis  -  z  perspektywy  czasu  -  to  w  zyciu  nie  liczylam,  ze  zobacze  i  zwiedze  tyle  ile  faktycznie  zobaczylam  i  zwiedzilam,  to  przeroslo  moje  najsmielsze  oczekiwania,...  ale  los  tak  chcial  i  sprawil  mi  niesamowita  frajde,...

...  ale  nigdy,  Pani  Bozeno,  nie  ciagnelo  mnie  do  "autostopu"...  takze  przede  wszystkim  podziwiam  za  odwage.  Natomiast  bardzo  pociaga  mnie  i  satysfakcjonuje  podrozowanie  i  zwiedzanie  wlasnym  autem.  

zaloguj się by móc komentować

bozenan @Paris 9 stycznia 2022 20:08
9 stycznia 2022 20:26

W latach 2000 - 2002 zwiedziłąm autostopem pół Europy, wcześniej jeździłam po Polsce. Nadal podróżowałabym tym sposobem, ale lata nie te i ostatnio tylko swoim samochodem, co mnie jednak rozleniwia.

Wiele osób mi mówiło, że autostop to odwaga. Być może, ja nie myślałam o odwadze, raczej o zaoszczędzonych pieniądzach, które potem mogłam przefurtać na przykład na drogą kawę:-) a poza tym był to sposób na poznawanie ludzi. Chyba należałam do bardzo beztroskich osób, tak myślę, ale niczego nie żałuję

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @Paris 9 stycznia 2022 20:08
9 stycznia 2022 20:30

"Natomiast  bardzo  pociaga  mnie  i  satysfakcjonuje  podrozowanie  i  zwiedzanie  wlasnym  autem."

O, tak, brawo! Poczucie swobody i możliwość wyboru... Zawsze kiedy podróżuję autem i je prowadzę, wiem, że żyję. Jestem nieuleczalnym maniakiem podróżowania samochodem. Dwa i pół mln km na zegarku...

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Maginiu 9 stycznia 2022 19:21
9 stycznia 2022 20:33

Mocna rzecz:))) A nie było jakiejś starej stuzłotówki w kieszeni?

zaloguj się by móc komentować

Paris @bozenan 9 stycznia 2022 20:26
9 stycznia 2022 20:41

Podziwiam  odwage...

...  ja  nawet  dzisiaj  jak  widze  podroznika  z  napisem  "autostop"  -  to  dostaje  gesiej  skorki  !!!

Najwazniejsze,  ze  Pani  nie  zaluje...  bo  wszystko  dobre  co  sie  dobrze  konczy.

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @pink-panther 9 stycznia 2022 20:33
9 stycznia 2022 20:49

To było de facto wymuszenie. W sumie ponuro natarczywy wzrok tego gościa z siatką na motyle pamiętam do dzisiaj - on w żaden sposób nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś z obecnych nie wrzuci datku. A ja - na nieszczęście -  spracowany, poobijany i skatowany, zabezpieczałem się nosząc przy sobie dolary, przygotowane już  na powrót do kraju. Nie było wyjścia...

Podróże kształcą...

zaloguj się by móc komentować

Paris @Maginiu 9 stycznia 2022 20:30
9 stycznia 2022 20:51

Chapeau  bas,...

...  dokladnie  tak...  wolnosc  wyboru  i  swoboda  !!!

Tez  lubie  prowadzic  auto,  ale  czesto  oddawalam  kierownice  mezowi,...  bo  on  mniej  "brawurowy"  ode  mnie,  co  rowniez  mialo  swoje  zalety,  kiedy  poczas  jazdy  moglam  sie  zachwycac  niepojetym  pieknem  mijanych  krajobrazow  i  okolic. 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @bozenan
9 stycznia 2022 20:55

Ja miałem dosyć smieszna przygode, tyle  że na "odwyrtkę". I wcale nie za granicą.

W drugiej połowie 1975 r. odbywalem roczną słuzbę wojskowa (po studiach) i drugie pół roku , od lipca wypadło mi w Słupsku. Do Warszawy najłatwiej mozna bylo dostać się z przesiadką w Gdyni.

Czyli albo najpierw jakiś pociąg relacji Szczecin allbo Koszalin do Gdańska, wysiadka w Gdyni itam juz byl czestsze pociągi w kierunku Warszawy. Ja w tym wojski trzymalem u tzw. "bażantów" (znajomych z elblaskiego SOR-u) cywilne ciuchy, gdy trzeba było jechać poza Slupsk na przepustkę. Ciuchy te trzymalem u kolegi bazanta pod lożkiem, były więc w stanie bardzo roboczym. No i pewnego razu, tak sie złozylo, że wygralem sporo w pokera, jechalem  do Warszawy (przepustka). Juz nie pamięyam z jakiego względu, byle zmordowany o glodny. Zatem postanowilem w Gdyni coś zjeść w restauracji.

Wówczas nie znałem zupełnie tego miasta (nie to co trzydziesci lat później), więc szedłem główną ulicą (Świętojańska) aby gdzies coś znaleźć. Trafiłem do lokalu o nazwie "Polonia". Nawet zbytnio nie zwracalem uwagi na standard, bo chciałem tylko szybko cos zjeść. Przyszedł kelner, obejrzał mnie sobie w zmiędlonej kurtce, takich samych spodniach i butach o podobnym standardzie. Nie podobalem mu się, ale podał karte. Po treści menu zorientowalem sie, ze  pewnie  trafiłem do najlepszego (najdroższego) lokalu w mieście.  No to zamówilem danie obiadowe (rok 1975 to jeszcze nie był ostry peerelowski kryzys żywieniowy), i 50 gram śliwowicy (polskiej, miała 60 procent). Zjadlem, wódkę popiłem herbata i zamówiłem jeszcze raz to samo.  Kelner zacząl wylazywać oznaki zdenerowowania. A ja majac kieszenie pełne banknotów zacząłem sie bawić tą sytuacją. Oczywiscie zorientowalem się, iz kelner uwaza, ze zaraz czmychne nie płacąc rachunku.

I faktycznie, bo ruch w lokalu byl minimalny (godziny okołopołudniowe), mógł skupić sie na pilnowaniu mojej osoby. Dojadałem repetę mając kelnera za plecami , bowiem stróżował on przy moim stoliku.

Wreszcie poprosiłem o rachunek. Kelner spodziewał się jakiejś dzikiej  awantury i był już straszliwie najeżony, bo konsumowałem rozmyślnie powoli, a on nie zamierzał spuszczać mnie z oka. Zacząłem wyciągać garściami banknoty z czterech kieszeni kurtki, potem spodni, etc. Ułożyłem je starannie w stosik na stoliku i mówię, tyle a tyle nalezało sie za konsupcję , a to jeszcze górką dla pana, za to że pan pilnowal, żeby mi kotletów nie podkradali.

zaloguj się by móc komentować

bozenan @Maginiu 9 stycznia 2022 20:49
9 stycznia 2022 21:00

Czego jak czego, ale protestant wie jak "robić kasę"...

To były czasy, kiedy mało się mówiło o asertywności. No, ale swoje 5 minut pan miał, a to też ciekawe:-) 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Maginiu 9 stycznia 2022 20:49
9 stycznia 2022 21:02

...  baaardzo  !!!

zaloguj się by móc komentować

bozenan @stanislaw-orda 9 stycznia 2022 20:55
9 stycznia 2022 21:03

no to niezła przygoda, a kelner jak z filmów Barei. Chyba go zamurowało, skoro nie doniósł na "podejrzanego typka" z taką iloscią pieniędzy

zaloguj się by móc komentować

tyszka @boomerang85 9 stycznia 2022 18:18
10 stycznia 2022 05:22

"ze spuszczoną głową zapłaciłem i poszedłem" - Ewidentnie nieracjonalne zachowanie ale calkiem zrozumiale w naszym kregu kulturowym. Taka psychologia wstydu jest (moze juz mniej) dosc czesta w naszej kulturze (prawie niespotykana u Amerykanow czy Zydow) aby sie nie przyznac, ze popelnilismy blad bo nas nie stac na taki wydatek a wiec udajemy do samego konca, ze nas jak najbardziej stac.  Dobrze jest sie wyzwolic z presji psychologii wstydu w sprawach pienieznych.

W troche podobne sytuacje jaka autorka miala w Wenecji rowniez sie wpakowalem, ktore potrafily zabic cala przyjemnosc posilku w restauracji gdy np. caly czas sie martwilem czy aby nie pomylilem sie zamawiajac wino z karty gdzie byly tez wina po kilka tysiecy dolarow.  Czy aby napewno mnie zrozumieli ze wybralem jedno z tanich i co zrobie gdy okaze sie przy placeniu rachunku, ze mi dali jedno z tych drogich?  Oczywiscie, ze dobrze mnie zrozumieli bo wystarczylo na mnie popatrzec, ze na drogie wino mnie nie bylo stac.

Druga strona tej samej monety jest odreagowywanie tej presji wstydu tak jak Orda w Gdynii, czyli upokorzyc druga strone w tym wypadku kelnera, ktorego jedynym grzechem bylo to, ze pomyslal (w zasadzie slusznie), ze takiej osoby jak Orda nie stac na drogi zakrapiany posilek w jego restauracji.  Choc w przypadku Ordy to jest bardziej glownie patologia osobowosci, ktorej sie wydaje, ze jest na scenie teatralnej, w ktora wpatrzona jest wyimaginowana publicznosc i od tego jak zagra zaleza losy swiata.  

 

zaloguj się by móc komentować

atelin @bozenan
10 stycznia 2022 10:15

"Wyszła na jaw straszliwa prawda, że koleżanka, sprawdzając na początku cenę, po prostu nie zauważyła jednego, czy nawet dwóch zer na końcu."

Expresso daje kopa, nawet przed wypiciem. :-)))

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @tyszka 10 stycznia 2022 05:22
10 stycznia 2022 10:20

"  Choc w przypadku Ordy to jest bardziej glownie patologia osobowosci, ktorej sie wydaje, ze jest na scenie teatralnej, w ktora wpatrzona jest wyimaginowana publicznosc i od tego jak zagra zaleza losy swiata. "

Wiesz co, tyszka? Wogóle nie chce mi się z tobą gadać.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować