Gdybym się spięła, to może napisałabym tekst w stylu Coryllusa, o doktrynie, hierarchiach, strategiach, grupach interesu etc. Ale, że nie mam siły na spinę, napiszę coś z perspektywy szarego człowieka. Czyli prosto, raczej prostolinijnie.

Jest ta cecha charakterystyczna w Polakach, przenoszona jak bakteria przez "elity", które w 45 roku przyjechały tu w walonkach. "Elity", które, jak w 1940 wpadły do Lwowa, to - jak opisuje Wanda Ossowska - przez pierwsze dwa dni nic nie kradli, bo musieli najpierw ogarnąć o co chodzi w cywilizowanym świecie i do czego służą sztućce i papier toaletowy. Chodzi mi o wieczne zakompleksienie. O to stale towarzyszące  takim Mellerom, Mołkom, Jolom Pieńkowskim i innym  Prokopom poczucie niższości wobec kolorowych papierów z mitycznego zachodu. Przejawia się to na każdym kroku i jest żenujące, a przede wszystkim wkurzające, bo zakompleksieni ludzie robią wszystko, żeby swoje szajby przenieść na innych i wmówić innym, że też tak mają.

Eurowizja, na której Polska gości już chyba od 1994 roku jest jednym z miliona takich obszarów, gdzie ujawnia się ta zakompleksiona zaściankowość potomków zdobywców Lwowa. Sam tzw. eurovision song contest to gówno jakich mało, ale Polacy od lat próbują doszlusować do europejskich standardów i robią to w najgorszy z możliwych sposób, czyli naśladują to, co już było, w myśl znanego i oklepanego bon motu o lubieniu tych piosenek, które już się kiedyś słyszało. 

Nie będę ze szczegółami opisywać polskich występów, dość, że rok po Conchicie Wurst Polska odpowiedziała Michałem Szpakiem, co było szczytem żenady. W 2018 roku niespodziewanie wygrywa Portugalczyk z deficytami, co Polacy odczytują, jako powrót do narodowych źródeł i w 2019 roku odpowiadają Tulią. 

O tym zespole usłyszałam jakiś czas temu na facebooku, gdy znajomi linkowali jakąś przeróbkę, chyba z Depeche Mode, wykonaną przez te dziewczyny, z komentarzami typu: łał, niesamowite! cudowne! Ponieważ wówczas nie miałam czasu odsłuchać tego kawałka, nie dowiedziałam się, o co chodzi i byłoby mi z tym całkiem dobrze, gdyby ta Tulia nie zaczęła mi w którymś momencie wyskakiwać z lodówki. No więc poświęciłam ok 3 min swojego cennego czasu i zapoznałam się z onymi. No więc powiedzieć, że szału nie było, to nie powiedzieć nic. Dorodne dziewoje nie wiadomo skąd, ubrane jak lale z Cepelii, drą gęby imitując w tle ludową nutę. To tyle. Na plus należy im policzyć brak epatowania wydatnym cycem, co miało miejsce niedawno w wielkim hicie z eurowizji  "my słowianie" duetu Donatana i Cleo. 

No i Tulia w tym roku została wybrana jako reprezentant Polski w Eurovision Song Contest 2019 w Izraelu z piosenką "Pali się" po angielsku. Nie słyszałam tej piosenki ani w wersji po polsku ani tym bardziej po angielsku, ale kilka dni temu gruchnęła na fejsie informacja, że z teledysku do tego kawałka usunięto krzyż. Występował on ok 1 sekundy w scenie w której panny maszerują po łące, na której stał sobie, zapewne od wielu wielu lat. 

Najpierw snuto teorie spiskowe, ale dziś sam menedżer zespołu wydał oświadczenie, że to oni własnoręcznie ten krzyż wymazali z teledysku, ponieważ w regulaminie eurowizji napisano, że nie wolno promować żadnych znaków promujących jakieś nielubiane światopoglądy. No i żeby skargi i zażalenia w związku z tym  kierować nie do Tulii ale do organizatorów eurowizji. Bo Tulia tylko podporządkowuje się regulaminom. 

Otóż dobrze. Ja więc życzęTulii jak najgorszego wyniku na Eurowizji. Jeśli jeszcze jest tam ktokolwiek myślący, to Tulia powinna odpaść wpółfinałach, bo zasługuje na to nie przez krzyż, czy jego usuwanie, ale za to, co robi i jak to robi ze śpiewem i muzyką. Jeśli będzie inaczej i Tulia zajmie jakieś znaczące miejsce, to uwierzę w teorie rozpowszechniane przez różnych jutuberów o kulcie szatana saturna i paktach podpisywanych przez gwizdy popu. I stanie się jasność. 

 

 

 

 

---

tagi: tulia  eurowizja  dramat żenady 

	bozenan
	13 marca 2019 20:10

30     2169    11 zaloguj sie by polubić