Kojarzę go z filmu Luter Grzegorza Brauna. Wypadł tam bardzo dobrze. Aż dziwne słuchać kogoś z natywnym akcentem amerykańskim mówiącym tak o Katolicyzmie. Ale tacy ludzie, mający charyzmę i polot, mówiący o tych sprawach z drugiego końca świata jest bardzo krzepiącym doświadczeniem i przypomina nam, że - bo mam wrażenie że wielu tak zwanym prawicowcom się tak wydaje - Katolicyzm to nie jest tylko wewnętrzna sprawa Polski i naszej oblężonej twierdzy. Mnie to dopadło bardzo mocno, gdy w moim mieście mieszkała cała masa młodzieży z Gwatemali przy okazji Światowych Dni Młodzieży.

Niestety zauważyłe  że nawet wśród tak zwanych letnich czy nawet głęboko uśpionych Katolików wiedza na temat tego czym jest protestantyzm jest niemal zerowa. Oni nawet nie wiedzą że nie ma czegoś takiego jak religia protestancka, że to cały majdan najróżniejszych, ok, może przesadzę, sekt. Kiedyś jedna moja znajoma z pracy, która generalnie ochrzciła dzieci i nawet posłała je na Komunię, ale zawsze pierwsza do krytykowania Kościoła (np. "Kościół za mało pomaga" i tego typu nonsensy) tak się zapędziła w dziamganiu, że dopiero przyhamowała, gdy uświadomiłem jej że jednak Amerykanie to jednak w większości nie Katolicy. I chyba też coś takiego właśnie powiedziała: a co to za różnica.

tiaaaa ja jestem fanatycznym katolem bez dwóch zdań, dzień bez podpalenia stosu pod jakims heretykiem to dzień stracony ;-)... poza tym podstępny ze mnie małpiszon,  bo nie raz opowiadałem jak to w Toledo Inkwizycja dokonała egezekucji na 400 ludziach w 1516 bodajże... oczywiście musiałem wysluchiwać iluś tyrad, kazań o "ludobójstwie" po czym informowałem towarzycho, że owszem egzekucja się odbyła... bo w/w 400 osób miało do odśpiewania 4 psalmy, słownie cztery psalmy, więc skoro tak się sprawy miały to, TAK jestem katolskim fanatykiem...dodatkowo, zaraz idę na spacer coby spokojnie odmówić różaniec...

Z Panem Bogiem wszystkim panu Paris też... po katolsku zresztą...

"Polecam też  "Opcję Benedykta" Rda Drehera. "

Do nabycia w "Foto-Mag" ;)

Dzieki za pana Vorisa:)

Ostatnio duze wrazenie zrobila na mnie pani Abby Johnson- byla szefowa Planned Parenthood (po dziewieciu latach w biznesie aborcyjnym, przezyla wstrzas, odeszla, a trzy lata pozniej wraz z mezem przeszla na katolicyzm i udalo jej sie przekonac wiele osob do odejscia stamtad) O tej pani ostatnio jest glosno, jest bohaterka filmu fabularnego "Unplanned" i znana dzialaczka pro-life. Jest swietna. Niedawno miala mocne wystapienie przed senatem, o ile sie nie myle, Texasu, po ktorym przeglosowano prawo antyaborcyjne.

Jest sporo filmow na YT z jej wystapieniami (amerykanie sa chyba ksztalceni od najmlodszego w szkolach do publicznych wystapien, sa w tym naprawde dobrzy), ale w jednym z nich (programie katolickim Journey Home)  opowiada jak to sie stalo ze zostala katoliczka. Ciekawostka dla mnie bylo to, ze zanim  sie nawrocila uwazala sie za osobe raczej wierzaca, wraz z mezem nalezeli do baptystow; jak mowi - pastor z ich kosciola wysylal do jej kliniki dziewczyny. U baptystow jest mentalnosc antykoncepcyjna i proaborcyjna.

Ona nie bawi sie w polityczna poprawnosc, mowi prosto z mostu: falszywe chrzescijanstwo, herezje - o protestantach. Nie ma to tamto. 

W wolnej chwili polecam.

https://www.youtube.com/watch?time_continue=1427&v=ItYF1jJ4tLg

chyba cos zle wkleilam poprzednio

https://www.youtube.com/watch?v=k4M3oNgVa7E

Voris szedl w zaparte w swoistym ultramontanizmie.    Dopiero niedawno, gdy heretyckich wypowiedzi Franciszka, jego bliskich powiazan z ludzmi realizujacymi antykatolickie programy, jego jawnego prohomoseksualizmu i lekcewazenia doktryny, nie dalo sie dluzej pomijac,  Voris, zagrozony rozpadem swojej apologii, musial skapitulowac.

    We wczesniejszym zyciu byl rowniez homoseksualista,  byc moze ma to jakis wplyw na jego model dzialania ale pewny nie jestem.   Mozna sie od niego czasem o ciekawych sprawach dowiedziec. lecz zalecam dystanst.  Jest wiele powazniejszych zrodel.  Tak z brzegu -  De Mattei,  S. Magister.

Voris jest raczej postacia medialna, budujacym swoja nisze wsrod zgorszonych modernizmem katolikow.

Świecki nauczający to zawsze jest dzwonek alarmowy. 

To jest pierwsze skrutinium na Drodze Neokatechumenalnej. Jak nie masz całej ufności w Bogu = nie doświadczyłeś osobiście Jego obecności na codzień w twoim życiu ("... sprzedaj wszystko co masz i choć za mną... "), to wiara chrześcijańska jest dla ciebie... no właśnie, czy jest bez osobistego spotkania Boga?

Dlatego to jest początek neokatechumenatu. Bez tego nie ma o czym dalej mówić, bo w konfrontacji z pokusą szatana, zawsze wyjdzie, że: "wierzysz, ale... z czegoś trzeba żyć". 

Zapewne wrodzona inteligencja nie pozwoliła tobie dostrzec, że o katolicyźmie  i to jeszcze "fanatycznym", ktoś próbuje rozmawiać podając za przyklad opowieści heretyków, ale dziwnie, nie jest to dla mnie zaskoczeniem. 

@"wielowiekowej tradycji" to proszę zapoznać się z Art. 22 "Historii Kościoła" ks. dr. Józefa Umińskiego i spróbować potem napisać coś o "mszy wszechczasów", jej historii i genezie symboli. 

To nie był z mojej strony "marketing i reklama", ale prosta odpowiedź na pytanie o moje doświadczenie. W jakiś sposób uraziło ciebie moje doświadczenie obecności Boga w moim życiu? Podziel się jakie masz swoje. Nie bój się, nie będę krytykował. 

Kiedy zaczyna się liturgicznie nowy dzień w Kościele Katolickim, to nie chcę tłumaczyć, bo czuję, że ciężko jest tobie przyswajać zbyt wiele informacji. 

a wiec rowno 40 lat po tym jak setki tyciecy Polakow przybylo na plac zwyciestwa dla Jana Pawla II, dziesiatki tysiecy sluchaly protestanta. nie ma przypadkow, sa tylko znaki.

spotkanie z Vuijciciem było we Wrocławiu, nie w Warszawie, nie widzę ani związku, ani znaku

nic nie rozumiem, poco ta gadka?

To bier sie za coś co jarzysz. To kumasz?

zaraz ktoś zdemaskuje ultrasa i co dalej? 

ogólnie to nie wrzuciłam tu filmiku z Vorisem, żeby gadać o Vorisie, tylko o tym, o czym Voris gada na filmiku. Szkoda, że mało kto chciał to zauważyć

Chamuj piętą.

Pan odnosi sie do slowa "fanatyk" w jego wgranym negatywnym znaczeniu.

Voris probuje zmienic znaczenie tego slowa. Fanatyk tutaj oznacza czlowieka z mocna wiara. On postuluje po prostu jasne nauczanie Kosciola, bo w ogolnym zamieszaniu i pogubieniu glos Kosciola jest malo slyszalny (on mowi z pewnoscia o sytuacji w Ameryce). Tak to odbieram.

Jesli chodzi o styl: juz to gdzies wyzej pisalam. Amerykanie chyba od najmlodszego sa szkoleni do publicznych wystapien, dobrze im to idzie, Mimo ze dla Polakow moze nie do konca strawne, moglismy sie w tym podszkolic. Nie chodzi o gadke korporacyjna, tylko umiejetnosc klarownego przekazu.

Nie warto się tak przewrażliwiać na świeckich - w końcu w większości szkół prowadzą lekcje religii. Voris nie ma gadki korporacyjnej, jeśli miałambym porównywać, to bliżej do tego jest zdecydowanie Vujiciciowi, który zresztą sam nazywa się mówcą motywacyjnym. 

Tu jest jasny i zwięzły przekaz, bez jakiegoś koloryzowania i okrzyków "jesteśmy super, uwierz w siebie". 

Ciekawe też jest podejście do słowa "fanatyzm". Tak jak z "nacjonalizmem" - w języku polskim i naszym lokalnym kręgu kulturowym nacjonalizm kojarzy się raczej pejoratywnie, u anglosasów odwrotnie - jest to określenie bardzo pozytywne. 

P.S. świecki, który naucza jest z definicji podejrzany - albo po macoszemu traktuje sakrament małżeństwa, skoro swój czas wolny od pracy zawodowej poświęca obcym ludziom zamiast rodzinie, albo minął się z powołaniem zakonnym lub do stanu duchownego. 

Czegokolwiek bym tu nie pisał jest to zawsze moja prywatna opinia.

Niemniej jednak, dopóki mamy dość księży (a mamy) nie wydaje mi się, żeby istniała realna potrzeba, aby świeccy nauczali (co nie znaczy, że mają się nie udzielać w Kościele).

Dlatego samego, dlaczego uważam, że Zięba naucza, chociaż on pewnie twierdzi, że tylko wyraża swoje opinie i przekonania. Jeśli ktoś wykłada ex cathedra, a choćby tylko stwarza taki pozór, to naucza. Żeby było to tylko dawanie świadectwa powinno być właśnie nim, a najlepiej, gdy jest zaanonsowane i bezpośrednio autoryzowane przez osobę duchowną. Nb. w tym Vortexie na początku jest reklama wywiadu z bp. Gracidą, więc nawet jest pozór takiego działania. Tak Kościół kreuje sobie kolejnego Hołownię, albo wręcz Künga, bo Voris jest przecież teologiem... W każdym razie warto uważać. Jest naprawdę mnóstwo duchownych gadających mądrze i warsztatowo sprawnie. To nie znaczy, że każdy świecki jest wysłannikiem piekielnym, ale po prostu trzeba stosować osąd krytyczny. Czasem ktoś akurat do danej osoby trafia lepiej niż inni, choćby i duchowni, warto jednak przynajmniej przefiltrować przekaz przez oficjalne nauczanie. 

W każdym razie w kwestiach teologicznych, dogmatycznych czy nawet zwykłym poradnictwie życiowym opartym o duchowość, a zwłaszcza Ewangelię należy zachować daleko idącą ostrożność. Chyba, że jest to nasz zawód i odpowiadamy przed przełożonymi za swoje działania (dlatego nie krytykuję np.Szustaka, on ma swój nadzór). Dotyczy to również medycyny, farmacji i podobnych, a nawet porad jak budować dom, czy naprawiać samochody, choć wtedy skala możliwych szkód jest mniejsza. 

No i jest jeszcze coś niewymiernego: 60-latek z ufarbowaną na blond i zaczesaną do przodu grzywką jakoś nie przemawia do mnie w charakterze fanatycznego katolika...zwłaszcza, gdy chodzi o człowieka, który porzucił seminarium, ale pozostał w celibacie. Mnóstwo tu jest "red flags", więc jak to mawiają Niemcy: mit Vorsicht genießen.

On tę grzywkę zmałpował z Coryllusa. Gabriel w swoim stylu wyszydził Vorisa po filmie G. Brauna, no a wejść w dysputę z samym gospodarzem to duża niestosowność.

Ciekawa rzecz: jednocześnie grzywka a la Trump rzecz jasna tutaj w niczym nie przeszkadza.

Rzeklabym: calkiem w porzadku:) à la Robert Redford

No patrz, a ja nie znam tej wypowiedzi Gabriela. Może my jakąś telepatię mamy?

Nie. Nie możemy szukać pomocy u świeckich, bo to prosta droga do herezji. Jeśli Kościół hierarchiczny błądzi, to nie jest nasza, świeckich wina, i nie naszą rolę jest te błędy naprawiać, my co innego zadane.

Nie ja to wymyśliłem. Za to sw.Tomasz był otyły, miał cukrzycę i nadciśnienie. Co to ma do świętości, duchowości czy wartości dzieł?

Nie ma nic, ale nie powinno się powtarzać takich rzeczy, które są wymyślane "niewiadomo gdzie"(bo przecież niepotwierdzone), tak sądzę. Chodzi mi o św. Terese.

Zaraz zaczniemy dyskutować o psychiatrii, nie mając po temu kompetencji. Inne hipotezy są tak samo wiarygodne jak ta padaczka. To nie ma znaczenia. Może i byla chora, ale jest swiętą i doktorem Kościoła. Tak samo nie miałaby znaczenia grzywka Vortisa, gdyby nie wątpliwości, co do samego przekazu i jego zgodności z nauczaniem.

Skoro są tytani intelektu z chorobami, czy zaburzeniami psychicznymi, to są i tytani duchowości. Tam kontekst był taki,że nie psychologia czy wręcz psychotechnika rozstrzyga o wartości przekazu. Wręcz przeciwnie, przekaz niskiej wartości często jest psychologicznie bez zarzutu.